Czy warto zachować bukiet ślubny?

Doskonale pamiętam pełne napięcia oczekiwanie na fotografie i film z mojego wesela. Byliśmy akurat z mężem w podróży poślubnej, gdy na nasze skrzynki mailowe spłynęły pierwsze zdjęcia. To było 13 lat temu, ale emocje, które wtedy przeżywaliśmy, potrafię odtworzyć w dowolnym momencie. To niesamowite – móc wrócić wspomnieniami do jednego z najpiękniejszych dni w życiu. Skupić się na szczegółach, które umknęły w dniu ślubu. Na gestach, spojrzeniach, uśmiechach. Zobaczyć na spokojnie, jaką sukienkę miała ciocia Kasia i z kim właściwie przyszedł kolega ze szkolnej ławki. W ferworze przygotowań, ślubnych emocji i mnogości doświadczeń, łatwo zgubić szczegóły, które dobrze oddają fotografie. Zwykle to one są główną pamiątką ślubnego dnia. A gdyby tak zatrzymać z niego coś jeszcze? Coś tak samo ulotnego jak przemykające przez palce chwile?

120283327_10158719152244588_4419156414773376786_njpg

Sztuka zatrzymywania czasu

Gdybym miała wymienić jakiś element ślubnej kreacji, który wnosi do wyglądu Panny Młodej najwięcej, byłyby to (zaraz po sukni ślubnej) kwiaty. Gdybym miała wymienić coś ze ślubnych przedmiotów, co jest tak ulotne i delikatne, że znika w ciągu zaledwie kilku dni po uroczystości, byłyby to… również kwiaty. To one dodają Pannie Młodej blasku. Dopełniają jej niezwykły wygląd. Zdobią tak samo pięknie, jak najpiękniejsza biżuteria. To w końcu one towarzyszą Pannie Młodej w kościele, dając się wypuścić z rąk tylko w momencie składania małżeńskiej przysięgi. Bukiet ślubny to najdelikatniejszy i najpiękniej pachnący świadek tego dnia. W moim ślubnym bukiecie znalazły się żółte róże i białe eustomy. Od lat żółty jest jednym z moich ulubionych kolorów. Żałuję, że lata temu nie znałam sztuki prasowania kwiatów. Po moim ślubnym bukiecie zostały tylko fotografie. Tymczasem odpowiednio zakonserwowany i zamknięty w drewnianej ramie mógłby każdego dnia przywoływać najpiękniejsze wspomnienia. Czy warto w ten sposób zatrzymać czas?

318905372_1327683614719035_3865986654493886536_njpg


Jak wino

Absolutnie tak. Lubię porównywać obraz ze ślubnych kwiatów do miłości małżeńskiej. Bo uprasowane kwiaty z biegiem lat zmieniają się tak samo jak zmienia się miłość między dwiema osobami. Kwiaty są materiałem całkowicie naturalnym, dlatego upływający czas będzie (zależnie od warunków, w których będą przebywać) wpływał na ich wygląd. I tak  jak miłość, będą dojrzewać i zmieniać swoje odcienie. Niezmienne pozostaną dwie rzeczy – ich naturalne piękno i niesłabnąca wartość sentymentalna. Jest jeszcze drugie porównanie, które bardzo lubię - kwiaty zamknięte w ramie są jak wino. Czym starsze, tym lepsze. Obserwowanie kwiatów za szkłem może być niezwykle pasjonującym doświadczeniem. Światło słoneczne zmienia bowiem ich wygląd zależnie od kąta padania i intensywności promieni. Przechodząc z lewej na prawą stronę obrazu (i odwrotnie) będziemy odkrywać kolejne niuanse, delikatną strukturę płatków i liści. Dostrzeżemy, że obraz zmienia się nie tylko pod wpływem upływającego czasu, ale też warunków panujących w pomieszczeniu. Uwielbiam podziwiać uprasowane kwiaty o różnych porach dnia. Za każdym razem dostrzegam w nich inne, zachwycające szczegóły. Tak jak w małżeństwie. Kiedy spojrzy się na nie z boku widać wyraźnie mozaikę, w jaką układają się ludzie, zdarzenia, emocje. To wyjątkowa historia dwóch żyć, dla której doskonałą oprawą może być zatrzymany w drewnianej ramie czas.

IMG_20221228_115537jpg